Wracamy do Hawkins – relacja ze spotkania z gwiazdami "Stranger Things"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Wracamy+do+Hawkins+%E2%80%93+relacja+ze+spotkania+z+gwiazdami+%22Stranger+Things%22-146596
Wracamy do Hawkins – relacja ze spotkania z gwiazdami "Stranger Things"
Poniżej znajdziecie relację Bartka Czartoryskiego z planu zdjęciowego 4. sezonu "Stranger Things". Współpracujący z nami dziennikarz odbył tę podróż wirtualną ścieżką jeszcze w czasie trwania covidowego lockdownu. Po roku zaprzysięgniętego milczenia mógł w końcu podzielić się z nami swoimi wrażeniami i zdradzić, o czym rozmawiał z gwiazdami serialu. Przyznamy szczerze, że jego entuzjazm udzielił się też nam. 


Przyjemnej lektury. A już niedługo nasza recenzja 4. sezonu "Stranger Things" i przemyślenia na gorąco w programie SERIAL KILLERS. 


***


Jim Morrison śpiewał, że ludzie są dziwni, bracia Dufferowie od paru lat przekonują, że telewizja jest jeszcze dziwniejsza, a ja dopowiem, że i obecne czasy nie odbiegają od owego osobliwego standardu. Bo choć niby dziennikarskie życie po trochu powraca do dawnej normy, to galeria twarzy zmieniających się na komputerowym monitorze pewnie nieprędko z niego wypełznie, aby udzielić wywiadu innego niż przez Zooma. Szczerze, chciałbym okazać się złym prorokiem.

Tak czy siak, po otrzymaniu zaproszenia na plan czwartego sezonu "Stranger Things", mimo letniego rozprężenia pandemicznych obostrzeń, miałem świadomość, że nie ma przecież szans na żadne tam prawdziwe wizyty, byliśmy przecież na lockdownowej sinusoidzie. Stąd niespodziewaną możliwość zerknięcia dzięki internetowi i kamerce na to, co się wyrabia za covidową kurtyną, powitałem jako dziennikarski cud. Sam serial był wtedy jeszcze mocno rozgrzebany, bo mówimy o czerwcu 2021 roku, nawet nie wszyscy aktorzy w ogóle zaczęli kręcić swoje sceny, a prasie dozowało się szczątkowe informacje. Ba, nawet teraz – a pozostało zaledwie kilka dni do wyczekiwanej na szpilkach premiery – ujawniono tylko drobiazgi, by zaostrzyć apetyty.


Dlatego też to, co wtedy zobaczyłem i usłyszałem, długo objęte było ścisłym sekretem, a za ujawnienie samego faktu, że odbyłem cyfrową wycieczkę po planie nadchodzącego sezonu i gadałem z ludźmi zań odpowiedzialnymi, groziło mi coś tam, coś tam, ale mniej więcej była to istna branżowa anatema. Nic dziwnego, bo mowa o flagowym hicie Netflixa, który, jeśli dobrze wyliczyli to amerykańscy naukowcy, kosztował prawie astronomiczne trzysta baniek. I tak moje notatki, filmiki i fura innych rzeczy, które przywiozłem z tej kilkugodzinnej wycieczki przed komputerem, przeleżały prawie rok. I choć pierwszym punktem programu była obserwacja części ekipy przy pracy, tak naprawdę jego gwoździem okazały się późniejsze spotkania z twórcami.

Za kulisami



A te obudowano ciekawie, bo dano prasie dostęp do prostej gry fabularnej skonstruowanej zgodnie z prawidłami "Dungeons & Dragons", który to tytuł będzie miał dla tego sezonu niezwykłe znaczenie; nie tylko ornamentacyjne, ale fabularne. Innymi słowy, żaden to ejtisowy rekwizyt, ale niemalże klucz dla bohaterów do zrozumienia i wytłumaczenia sobie serialowej rzeczywistości. Po zdecydowaniu się na klasę postaci (wybrałem paladyna, jak mój ulubieniec Mike) przed graczem stawiano szereg decyzji, na mocy których zyskiwało się dostęp do wybranych osób, odpowiedzialnych na planie za różne zadania. Oczywiście liczba prób była nieograniczona i ostatecznie mogłem posłuchać wszystkich, ale wtedy jeszcze nie miałem o tym pojęcia. Posunięcie Netflixa uważam za znakomite, bo nie zawsze można spotkać ludzi pracujących za kulisami, zajmujących się kostiumami czy make-upem, a tutaj to oni grali pierwsze skrzypce.



Karty trzymano przy orderach, ale już na powitanie bracia Duffer nie kryli jednego: że nareszcie przyszedł czas nakręcić pełnokrwisty horror. Dzisiaj [dzieciaki] są już praktycznie dorosłe, dlatego uznaliśmy, że to dobry rok, aby wrzucić je w do czegoś na kształt "Koszmaru z ulicy Wiązów", mówił Ross Duffer. Wtórował mu Matt: Powiedziałbym, że, ogólnie rzecz biorąc, klimat będzie zdecydowanie mroczniejszy. Ponadto przygody Mike’a, Dustina i tych, którzy nadal mieszkają w Hawkins, naniesione są na okres tak zwanego "Satanic Panic", czyli czasu, kiedy fantastykę i heavy metal całkiem dosłownie utożsamiano z diabelskimi podszeptami, co nada ton całemu sezonowi. No i pojawi się też nowe monstrum, za którego wygląd odpowiadał Barrie Gower.

Antagonista tego sezonu to Vecna, humanoidalny stwór o paluchach ostrych niczym brzytwy (nie, Robert Englund gra tutaj kogoś innego), który wygląda, według słów Gowera, jak ktoś, kto "przez ostatnie dwadzieścia lat nie widział słońca". Sporym wyzwaniem był jednak nie tylko design Vecny i Drugiej Strony (zobaczymy jej nowe rejony), ale i kalifornijskiej miejscowości, dokąd przenieśli się Byersowie i Nastka. O kształcie scenografii opowiedział Chris Trujillo, który starał się, aby nie takie sielankowe Lenora Hills przypominało Kalifornię z wyobrażeń kogoś, kto przyjechał ze Środkowego Zachodu, (…) mieniło się kolorami, jakich jeszcze nie uświadczyliśmy.

Za tym poszły też rekwizyty: artykuły z gazet, Walkman należący do Max, (…) gitara Rich Warlock z 1985 roku (…) i tony śmieciowego żarcia, wymienia odpowiedzialny za nie Niko Zahlten; kostiumy (Converse pomogło nam uszyć modele trampek w trzech schematach kolorystycznych, ujawnia projektantka Amy Parris; jak mówi, niektóre stroje są inspirowane filmami "Czerwony świt" i "Zagubieni chłopcy"); oraz charakteryzacja (Kalifornia to 1986 rok w rozkwicie, Hawkins zawsze było do tyłu, podkreśla Amy L. Forsythe, specjalistka od make-upu).

Przed kamerami



Na samym końcu tej części cyfrowej wizyty dziennikarzy żegnał Shawn Levy, producent wykonawczy serialu, który co sezon reżyseruje też po dwa odcinki. Było świetnie. I będzie świetnie. Będzie naprawdę świetnie, rzucił, oddalając się ku litewskim śniegom, które w nowym sezonie będą robić, jak mniemam, i za Kamczatkę, i za Alaskę. Bo nie jest już tajemnicą, że Jim Hopper przeżył wybuch z finału trzeciego sezonu. Davida Harboura nie było co prawda na wirtualnym planie, ale Brett Gelman miał entuzjazmu za dwóch. W tym sezonie grany przez niego Murray będzie miał znacznie więcej do gadania, bo ruszy do Rosji, ratować przyjaciela z rąk KGB.



Poprzedni sezon skończył się dla niego nie najlepiej, dlatego zapytałem Gelmana, jak się Murray w ogóle trzyma. Wydaje mi się, że dzięki tym tragicznym doświadczeniom paradoksalnie nauczył się, jak nawiązywać relacje z ludźmi. Wyszedł z tego wszystkiego silniejszy i choć nadal żadna z niego dusza towarzystwa, poradził sobie całkiem nieźle, bo był przyzwyczajony do tego, że w życiu częściej dzieje się źle niż dobrze, odpowiedział. Zapytałem też, czy tak zapamiętał lata osiemdziesiąte ze swojego dzieciństwa, jak zostały one zrekonstruowane na planie. O tak, lecz to zasługa nie tylko świetnej scenografii, ale i tego, że Dufferowie potrafią przekazać kawałek swojej duszy i nadać serialowi tę specyficzną energię. A z mojej perspektywy naprawdę super było móc wybrać się w długie odwiedziny do dziesięcioletniego siebie.

Z kolei Steve i Robin zmienili pracę i, niejako z konieczności, ze zniszczonego centrum handlowego przenieśli się do wypożyczalni kaset, dlatego zapytałem Joe'ego Keery'ego, jak zapamiętał czasy VHS. Chodziłem regularnie do osiedlowego Express Video, skąd braliśmy z przyjaciółmi kasety, niektórzy tam też pracowali. Trochę mi dzisiaj tego brakuje, bo wszystko jest cyfrowe, i jesteśmy pozbawieni przyjemności wspólnego wybierania filmu na wieczór. A to piękne wspomnienie, które u mnie datuje się mniej więcej na gimnazjum. Dlatego kiedy wchodziłem na plan, do naszej wypożyczalni, to nagle to wszystko do mnie wracało, mówił Keery.

Nowy sezon to także rozwinięcie relacji między Nastką i Mikiem, którzy rozdzieleni przez długie miesiące nareszcie spotykają się podczas wiosennych ferii. Millie Bobby Brown i Finna Wolfharda zapytałem z kolei, co z lat osiemdziesiątych uderzyło ich, nomen omen, swoją dziwnością. Na pewno wszystko to, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się nam strasznie kiczowate, chociażby teledyski, ale nie zrozum mnie źle, kocham te lata, odparł Wolfhard. Brown była nieco bardziej konkretna: Zobaczysz w tym sezonie, że sypialnia Jedenastki cała zawalona jest polaroidami, zdjęciami Mike'a. Zachwyciłam się nimi i fotografią analogową. Pamiętaj też, że kiedy zaczynaliśmy zdjęcia, miałam jedenaście lat i nie wiedziałam, do czego służy mnóstwo rzeczy!



Sezon czwarty to też kilka nowych postaci. Pośród nich są Eddie Munson, szkolny wyrzutek z liceum w Hawkins, fan metalu i miłośnik RPG, oraz Argyle, kalifornijski dostawca pizzy i amator trawki, grani przez, odpowiednio, Josepha Quinna i Eduarda Franca. Obu poprosiłem, żeby powiedzieli coś więcej o swoich bohaterach. Argyle to najlepszy kumpel Jonathana od czasu przeprowadzki rodziny chłopaka na wybrzeże, mówi Franco. Zabawny z niego koleś, który żyje chwilą, tyle że ma pecha i te nadchodzące będą straszne jak jasna cholera. Quinn z kolei mówi tak: Eddie to metal, szef Klubu Ognia Piekielnego, który zrzesza miejscowych graczy. Łatwo u niego o fazy maniakalne, zwłaszcza że w całym sezonie aktywnie uczestniczy we wszystkich tych porąbanych przygodach. Na sam koniec długiej serii spotkań z aktorami miałem jeszcze okazję zapytać Charliego Heatona, odtwórcę roli Jonathana, jak zmieniła się dynamika relacji między postaciami, zważywszy na to, że akcja czwartego sezonu rozgrywa się w kilku różnych, sporo oddalonych od siebie miejscach. To trochę tak, jakbyś równolegle oglądał trzy przeplatające się ze sobą filmy, mówi Heaton. Praktycznie każdy ma inną dynamikę i atmosferę. Ale powiedziałbym, że stykają się tutaj, przynajmniej w części kalifornijskiej, w której jest początkowo moja postać, "Uczniowska balanga", "Beztroskie lata w Ridgemont High", a nawet i "Mad Max".

Mój powrót po tylu miesiącach do tych nagrań, notatek i zdjęć był niemalże tak samo zaskakujący, jakbym słuchał, czytał i oglądał je wszystkie po raz pierwszy. I, co najważniejsze, po zwątpieniu, które naszło mnie podczas oglądania słabszego drugiego sezonu i niejakiej konfuzji towarzyszącej seansowi trzeciego, niezłego przecież, zapoznając się z udostępnionymi prasie odcinkami, odzyskałem niegdysiejszą radochę z oglądania serialu. Bo czwarty sezon "Stranger Things" faktycznie może okazać się najlepszym. Dowiemy się tego ostatecznie dopiero za ponad miesiąc, kiedy na Netflixa trafią już wszystkie odcinki, ale na razie jest tak, jak powiedział dziennikarzom przed prawie rokiem Shawn Levy – świetnie. A może będzie i "naprawdę świetnie".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones