Cierpienia młodego Bobby’ego

Jest taki gatunek filmowy, który sprawdza się zarówno na dużym, jak i na małym ekranie. Mowa o dramacie obyczajowym. Poruszane są w nim tematy niełatwe i często kontrowersyjne – od eutanazji,
Jest taki gatunek filmowy, który sprawdza się zarówno na dużym, jak i na małym ekranie. Mowa o dramacie obyczajowym. Poruszane są w nim tematy niełatwe i często kontrowersyjne – od eutanazji, po nieuleczalne choroby czy właśnie homoseksualizm. O tym ostatnim opowiadają oparte na faktach "Modlitwy za Bobby'ego".

Film ten, choć zrobiony typowo w amerykańskim stylu (czyt. wpada kilka razy w przerysowany, sentymentalny, wręcz przesłodzony ton), stanowi bardzo solidną produkcję telewizyjną, obok której nie sposób przejść obojętnie. 

Lata 80., małe miasteczko w Stanach Zjednoczonych. Bobby Griffith (Ryan Kelley) to z pozoru przeciętny nastolatek. Chodzi do szkoły, ma dobre oceny, a w oczach swoich rodziców (szczególni matki) uchodzi za idealnego syna, którego kochają równie mocno, jak pozostałe dzieci. Można rzec – rodzinna sielanka. Jednak chłopak skrywa sekret – jest gejem.  Kiedy to wyjawia, początkowa nierozerwalna nić łącząca go z głęboko pobożną matką (Sigourney Weaver) zostaje przerwana. Bowiem w Biblii napisano: "homoseksualizm to grzech straszny i ohydny". Zgodnie z tą maksymą, Mary Griffith postanawia niemalże siłą nawrócić Bobby’ego  na jedynie słuszną drogę, przez co dochodzi do tragedii.

Ten uniwersalny obraz nie byłby tak dobry, gdyby nie znakomite pierwszoplanowe aktorstwo. Weaver i Kelley dają z siebie wszystko. Umiejętnie żonglując kunsztem, ani na moment nie przestają być wiarygodni. Ich relacja zawiera tak potężny ładunek emocji, że tylko ktoś pozbawiony uczuć nie uroni łzy. Nominacje do Emmy i Złotego Globu dla tej aktorki są w pełni zasłużone. Natomiast Ryan Kelley, mimo iż szerzej nieznany i mniej doświadczony, nie pozostaje w jej cieniu.  

Co prawda, od strony technicznej są tu pewne niedociągnięcia (wszak to produkcja telewizyjna) i nie brakuje fabularnych uproszczeń i schematów, ale ważniejsza jest misja jaką film spełnia. "Modlitwy za Bobby’ego" warto wyświetlać w szkołach, w ramach nauki tolerancji. Jeśli nawet ta historia nie zmieni światopoglądu niektórych przeciwników homoseksualizmu (tęczy na Placu Zbawiciela raczej palić nie przestaną), to przynajmniej przyczyni się do dyskusji na ten temat (fanatyczna wiara ponad dobro syna?). 

Każdy młody człowiek ma prawo do marzeń, do życia i absolutnie nikt nie powinien tego zakazywać. Zero akceptacji ze strony najbliższych i otoczenia może spowodować zachwianie własnej tożsamości. Rodzicu, zapamiętaj słowa będące sednem filmu: "Zanim wypowiesz amen w swoim domu, zastanów się! Zastanów się i zapamiętaj. Dziecko słucha". Miłość zawsze powinna zwyciężać nienawiść, gdziekolwiek, kiedykolwiek.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones