Recenzja serialu

Miłość, śmierć i roboty (2019)
Tim Miller
Jan Aleksandrowicz-Krasko

Roboty, krew i brokuły

Netflix nie przestaje zaskakiwać. To prawda, że zaliczył kilka ciężkich klap, próbując swoich sił w adaptacjach klasycznej animacji. Tym razem jednak dostarczył dość ciekawą antologię.
Netflix nie przestaje zaskakiwać. To prawda, że zaliczył kilka ciężkich klap, próbując swoich sił w adaptacjach klasycznej animacji. Tym razem jednak dostarczył dość ciekawą antologię.

Zacznę od tego, że całość prezentuje bardzo nierówny poziom. Wydaje się, że zabrakło klarownego elementu wspólnego. Niektóre shorty wydają się kompletnie oderwane od nurtu i tempa, jakie narzuciło pierwsze pięć animacji. Widać, że komunikacja między studiami była znikoma lub nieobecna, jeśli chodzi o to, jaki kierunek obrać. Patrząc na tytuł antologii, obecność wielu dziełek wydaje się mocno naciągana.

Jeśli oceniać samo wykonanie i wrażenia audio-wizualne, to można się pokusić o solidne 9/10 za walory artystyczne. Różnorodność stylów zachwyca, niektóre sceny proszą się o uwiecznienie i spokojny żywot jako tapety. Niestety tylko kilka krótkometrażówek jest w stanie podjąć ciekawą narrację i zaoferować faktycznie angażujący scenariusz mieszczący się w krótkich 10-15 minutach. Sporą część ogląda się bardziej jak imponujące demo technologiczne poszczególnych studiów, szczególnie tych używających motion capture.

Trochę rozczarowujące jest to, że zamiast śmierci, miłości i robotów bardziej łączy je wszechobecność koszarowej nagości i podśmiechujków. Tam jednak, gdzie spełnia to funkcję podkreślającą dojrzałość opowieści, sprawia piorunujące wrażenie (vide "The Witness", sezon 1, epizod 3).

Antologia jest wysoce niekonsekwentna w tym, co próbuje przekazać. Pierwsze kilka odcinków daje wrażenie obcowania z serią podobną do "Black Mirror" lub "The Animatrix". Jednak im głębiej w las, tym bardziej przypomina stołowanie się w undergroundowej restauracji. Wchodząc, dostajemy obietnicę tajemniczych, chrupkich dań podawanych w kompletnej ciemności. Gdy jednak już zapalą się światła, okazuje się, że nie były to żadne wymyślne potrawy, tylko niedogotowane brokuły.

Niezależnie jednak od odbioru całości, za pierwsze kilka odcinków należą się owacje. A gdy już się po nich usiądzie, można równie dobrze nie wstawać i obejrzeć wszystko do końca. Bo chociaż emocje ulatują na sekundy po zakończeniu każdego z odcinków, to w trakcie samego oglądania łatwo siebie samego przekonać, że weganizm to szczyt wyrafinowania kulinarnego i te brokuły to nawet niezła uczta.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na platformie Netflix zupełnie znienacka pojawia się jeden z najgenialniejszych seriali tego roku (tak,... czytaj więcej
O antologii animowanych krótkometrażówek pod wspólnym tytułem "Miłość, śmierć i roboty" było głośno... czytaj więcej
"Miłość, śmierć i roboty"to niewątpliwie ciekawy projekt, długo krążący w poszukiwaniu środków do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones