Rozpisane na czworo bohaterów (dwóch zabójców: jeden zawodowiec, drugi młody i narwany; ich przyszła ofiara + młoda kobieta, przypadkowa zakładniczka), z których wszyscy są w ten czy inny sposób osaczeni, przez siebie nawzajem, lub sytuację, w jaką są uwikłani, i którzy niekoniecznie budzą sympatię, ale w fabule skonstruowanej w taki sposób, aby być zawsze blisko nich, dają się zrozumieć. To satysfakcjonujący przykład szczególnego rodzaju filmu gangsterskiego, którego (zawsze) charakterystyczna, bo "gatunkowa" treść i podobnie charakterystyczni bohaterowie (typy, w które się wpisują) podszyci są absurdem, w zdecydowanie bardziej filozoficznym niż zabawowym tego słowa znaczeniu. Taki brytyjski odpowiednik francuskich, egzystencjalnych filmów gatunku. Fatalistyczny w może mniej dosadny sposób, ale z wcale nie mniejszym ciężarem. Bardzo poważnie podchodzący zwłaszcza do śmierci i strachu przed nią, z czego ostatecznie czyni swój główny temat. Plus aktorstwo Johna Hurta i Terence'a Stampa, i oryginalny, gitarowy OST Erica Claptona. Sugestywne.