Żeby była jasność: ja nie interesuję się sportem w ogóle, do tego filmu podchodziłem jak pies do jeża, ale wreszcie go włączyłem i tylko wyłącznie dlatego, że maczał przy nim palce Eastwood, bo wiedziałem, że wszystko czego się ostatnio ten dziadek dotknie jest świetne. Im starszy tym lepszy. I nie zawiodłem się. Wzruszająca opowieść o samotności i wiary w to, co się kocha, w jakieś ideały.