Nigdy nie byłam fanką i nigdy nie obejrzałam anime, nie czytałam także mangi. Kilkanaście lat temu próbowałam, ale początek jest dość nudny i już wtedy liczba odcinków mnie przytłaczała, nie wspominając o ich stanie na rok 2023. Odpuściłam i byłam całkiem zadowolona, gdy zapowiedzieli live action, bo miałam w końcu okazję poznać historię i myślałam, że będzie to coś pokroju live action FMA czy Bleacha, czyli ze sztywnym, przerysowanym aktorstwem, ale w dalszym ciągu do obejrzenia. No i wow, jestem w ogromnym szoku jak świetnie im to wyszło. To tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że połową sukcesu jest sama obsada aktorska, która nie jest wyłącznie japońska. Aktorzy naprawdę potrafią dobrze zagrać postacie, w które się wcielają, przez co serial nie zawiewa sztucznością i sztywnością, co często jest właśnie głównym problemem live action. Historia (z perspektywy kogoś, kto poznaje ją po raz pierwszy, nie licząc okazjonalnie obejrzanych walk na yt) jest ciekawie i płynnie poprowadzona, nie było momentu, w którym szczerze bym się nudziła, bo efekty i zdjęcia robią porządną robotę. Jeszcze dwa zdania o aktorstwie: chyba wszyscy stanęli na wysokości zadania, Mackenyu jako Roronoa zasługuje na szczególne brawa, ale Jeff Ward jako Buggy to zupełnie inny poziom. Mogłabym oglądać go w tej roli przez kilka pełnych odcinków, coś wspaniałego.

Jestem pod wielkim wrażeniem i czekanie na kolejny sezon będzie udręką :D